Na dzień dobry absolutny hit. Najlepiej wyjazdowy, wtedy smakuje wyśmienicie - czy to piknik śródleśny, czy obiad plażowy, dzieci małe i duże palce oblizują.
Co nie znaczy, że w warunkach domowych smakuje źle, hit pozostaje hitem!
Ale ale... do rzeczy.
Potrzeba:
- 2 szklanki drobno utartej marchwi
- 1,5 szklanki ugotowanej kaszy jaglanej
- 0,5 szklanki prażonego słonecznika
- 0,5 szklanki prażonego czarnego sezamu
- 1 czerwona cebula
- 0,5 szklanki bułki tartej
- 0,25 szklanki oleju
- 3 łyżki mąki
- garść posiekanych liści kolendry
- spora garść posiekanej naci pietruszkowej
- łyżeczka imbiru
- spora szczypta pieprzu cayeńskiego, czyli chilli
- sól i pieprz czarny
Wszystkie produkty mieszamy dokładnie w dużej misce (najlepiej ręką, niestety). Masa powinna być średnio lepiąca. Formujemy niewielkie kotlety, układamy na blaszce z papierem, spłaszczamy nieco i wkładamy na najwyższe szyny piekarnika nastawionego na 200st. na pół godziny. I tu dobrze jednak kontrolować swój piekarnik, mój ma akurat tyle mocy, że kotleciki się ładnie rumienią, nie zwęglając.
W połowie czasu obracamy.
Można zamiast lepienia kotletów posłużyć się zakrętką z wysokim rantem (najlepsza plastikowa od holenderskiej melasy buraczanej) - działać jak dziecięcą foremką do babek piaskowych.
Podać z chlebem i kiszonym ogórkiem albo pomidorem, albo sałatą, albo... co kto lubi, kombinacji jest mnóstwo. Można również zjadać kotlety solo :)
W ramach wariacji zamiast części marchwi dałam dziś mały por drobno pokrojony, polecam także tę wersję. Myślę, że z innymi warzywami można kombinować do woli.
Przepis jest o tyle fajny, że jest naprawdę mało praco- i czasochłonny, akurat do ogarnięcia przed wyjazdem.
Dzisiejszy program sponsorują literki:
http://www.jadlonomia.com/
Comming soon ;)